Pakt Diabła, Córka Tyranów
przez mypenname3000
Prawa autorskie 2015
Rozdział czternasty: Autostrada US-12
Uwaga: dzięki b0b za przeczytanie tego w wersji beta!
Sobota, 9 lipca 2072 – Rex Glassner – Longview, WA
Lubiłem Longview w stanie Waszyngton. Miasto zostało zbudowane wzdłuż rzeki Columbia, dokładnie tam, gdzie skręciło na zachód w kierunku Pacyfiku, pozostawiając za sobą ruiny I-5. A miasto Longview nas polubiło. Wielbili mojego tatę. Wokół wciąż stały posągi mojego taty i jego żony Mary. I świątynia pełna pięknych kobiet — kapłanek — w prześwitujących togach położona w centrum miasta.
Ale Chase nie pozwolił nam zostać.
W chwili, gdy weszliśmy do miasta, ludzie rozpoznali Chase'a. Zaczęły być podnoszone krzyki Świętej Córki. Rolnicy i mieszczanie zgromadzili się wokół, śmiejąc się i machając. Byli szczęśliwym tłumem. Nie było ponurych spojrzeń, pełnych nienawiści spojrzeń. Byliśmy dziećmi ich boga, a oni przyjęli nas z otwartymi ramionami.
– Jedna godzina – powiedziała do nas. „Podczas gdy dostanę zapasy. Chcę, żebyście tu wszyscy wrócili za godzinę. Czas ucieka”. Do raju mieliśmy tylko jedenaście dni.
Zerknąłem na Reinę, a ona uśmiechnęła się do mnie. Mieliśmy się dobrze bawić. Kobiety zaczepiały mnie ze wszystkich stron, błagając, żebym się z nimi położyła, błyskając piersiami. Miałem tak wiele opcji. Mój kutas stwardniał.
Nic dziwnego, że mój tata udawał boga. To było odurzające.
„Kogo wybierzesz, aby pobłogosławić, mój panie mężu?” – zapytała Aoifa, idąc obok mnie. Przebrała się w przezroczystą suknię kapłanki, kiedy zbliżaliśmy się do miasta, kiedy siostra Stella zdjęła habit. Odkąd wjechaliśmy do Waszyngtonu, było jasne, że znajdujemy się na terytorium Glassnera.
— Nie jestem pewien — jęknąłem. „Jest tak wiele opcji”.
Seks był w mieście dość swobodny. Niektóre kobiety zrezygnowały z przyciągnięcia mojej uwagi i zostały złapane przez mężczyzn. Kochali to, dysząc i jęcząc, gdy ssali kutasy lub byli pieprzeni na ulicy.
I nikogo to nie obchodziło.
Pastor w Truckee dostałby ataku serca, gdyby kiedykolwiek zobaczył orgię wybuchającą na środku ulicy. Aoifa przycisnęła się do mnie, ocierając krągłymi piersiami o moje ramię, gdy szliśmy przez tłum. Była zdecydowanie najgorętszą kobietą w okolicy, ale pieprzyłem ją wiele razy. Kochałem moją rudowłosą żonę i moją pozostałą trójkę, ale mój tata miał rację – różnorodność czyniła wszystko lepszym.
– Mój panie – powiedział mężczyzna, obejmując ramieniem blondynkę pod trzydziestkę, z parą ciężkich cycków zwisających z jej rozpiętego stanika. „Byłbym zaszczycony, gdybyś spał z moją żoną”.
— Bardzo zaszczycony — mruknęła jego żona. „Ja mam owulację. Daj mi swoje nasienie, abym poczęła świętego boga”.
Chcę ją przelecieć, gdy jej mąż patrzy. Mój fiut pulsował mocno, zgadzając się z moją podświadomością.
Aoifa oparła się o mnie. – To ona – szepnęła mi do ucha. "Mogę powiedzieć."
Podszedłem do kobiety i śmiało ścisnąłem jej piersi przed mężem. Wypuściła płynny jęk zachwytu, gdy ją obmacałem. Jej sutek był twardy pod moją ręką. Uszczypnęłam go, patrząc w oczy jej męża.
„Więc chcesz, żebym przeleciał twoją żonę?” Uśmiechnąłem się.
"Tak!" W brązowych oczach mężczyzny pojawił się zapał. „Proszę, Panie. Weź ją. Ma żyzną glebę, gotową do uprawy.”
„Tak płodna”, jęknęła żona, gdy masowałem jej piersi. "I mokry. Będziesz najbardziej usatysfakcjonowany, jeśli będziesz do mnie doglądał.
Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do mojego fiuta. „Czy to wydaje się bardziej niż adekwatne do zadania?”
Uścisnęła mnie. „Co za duże narzędzie”, wzdrygnęła się. "Chodź. Nasz dom jest tutaj.
Aoifa zachichotała obok mnie, gdy żona zaprowadziła mnie do swojego domu, a jej mąż szedł za mną. W ich domu był wytarty dywan, miejscami wytarty, a w kuchni nawet linoleum. Był to dom zbudowany przed śmiercią mojego ojca. Ich sypialnia znajdowała się na tyłach, a ich małżeńskie łoże przykrywała błękitna kołdra wyszywana białymi kwiatami.
„Mmm, jestem taka gotowa na ciebie, mój Panie” – jęknęła żona.
– Rozbierz ją, Aoifa – uśmiechnąłem się.
„Tak, mój panie mężu”.
Aoifa uparł się, żeby mnie tak nazywać.
Oczy żony rozszerzyły się. „Jesteś jego żoną? Jakie szczęście?
– Jedna z jego żon – uśmiechnął się Aoifa. „Ma apetyty swojego Boskiego Ojca. Poślubił dwie swoje siostry i trzecią kobietę.
- Czy oni wszyscy są tak piękni jak ty, kapłanko? - zapytała żona, wyciągając rękę, by pogłaskać policzki Aoify.
„Piękniejsza” – odpowiedział Aoifa.
- Wszystkie są równie piękne – poprawiłam, ściskając tyłek Aoify.
Aoifa rozebrał żonę, zsuwając jej suknię. Pod spodem była naga, jej cipka była ogolona. Jej uda były gładkie i piękne. Aoifa pchnął ją na łóżko i pocałował, smukłe dłonie Aoify bawiły się ciężkimi piersiami żony.
Jej mąż zatrzymał się w drzwiach. – Wejdź – uśmiechnąłem się. „Chcę, żebyś patrzył, jak twoja żona jest naprawdę pieprzona. Kiedy z nią skończę, zapamięta mnie na zawsze. Za każdym razem, gdy ją pieprzysz, myśli o mnie.
Mężczyzna nerwowo przełknął ślinę i wszedł do pokoju. „Kocham cię, Rosie”
– Ja też cię kocham – jęknęła Rosie, jej oczy utkwiły we mnie, gdy ściągałam ubranie. Sapnęła, kiedy wyszedł mój twardy kutas.
Aoifa wtuliła się w swoje duże cycki. „Pozwól, że się upewnię, że jest na ciebie gotowa” – mrugnęła Aoifa, całując ciało żony. Blondynka wiła się z zachwytem, gdy Aoifa rozchyliła jej uda. „Mmm, ma cudownie wyglądającą cipkę.”
– Lepiej smakuj, żeby się upewnić – mrugnąłem do niej.
Aoifa zachichotała i schowała usta między udami kobiety. Jęknęła, jej biodra drgały, gdy Aoifa poruszała językiem jej cipki. Mój fiut pulsował. Chwyciłem blond loki Rosie i poprowadziłem jej usta do mojego penisa. Przełknęła, ssąc mocno.
Spojrzałem na jej męża. „Ona ma ochotę na mojego fiuta. Czy ona cię ssie z takim podekscytowaniem?
„Ja...” Mąż wzruszył ramionami.
„Cholera, ona pracuje językiem wokół mojego fiuta”. Jej język był gorący, wirował wokół mojego fiuta i zadrżałam, kiedy jęknęła, jej głos szumiał wokół mojej korony. "Otóż to. Ssij mojego fiuta, podczas gdy twój mąż patrzy. Pokaż mu, jak bardzo kochasz mojego fiuta bardziej niż jego.
Aoifa hałaśliwie zjadł cipkę Rosie. Patrzyłem, jak moja rudowłosa żona głęboko wgryza się w język. Rosie wzdrygnęła się i szarpnęła, ocierając się cipką o twarz mojej żony. Zielone oczy Aoify spotkały się z moimi, błyskając radością, gdy pożerała cipkę żony.
„Mmm, tak, jest gorącą dziwką” – jęknął Aoifa. „Ssij kutasa mojego Pana męża”.
Rosie głośno jęknęła.
— Ona to uwielbia — mruknęła Aoifa i schowała twarz między udami Rosie.
Kobieta szarpnęła się, jej ciężkie cycki podrygiwały, gdy drżała. Zamknęła oczy. Jej usta mocno ssały, gdy przeszył ją orgazm. Jęknąłem, rozkoszując się naciskiem na mojego fiuta, gdy pojawiła się na twarzy Aoify.
– Jaką masz zdzirowatą żonę – jęknąłem. "Cholerny. Pragnie mojej spermy”. Wyciągnęłam fiuta z ust Rosie. „Ale nie chcę marnować spermy w twoich ustach. Chcę cię podbić.
"Tak!" Rosie jęknęła. - Pieprz mnie, mój Panie. Tak bardzo tego potrzebuję!”
– Cholera – mruknął mąż. Wyłowił swojego fiuta, szarpiąc go, gdy patrzył, jak poruszam się między udami jego żony.
Aoifa chwyciła mojego fiuta, jej twarz błyszczała od soków Rosie. Pocałowałem moją żonę, smakując cierpki smak Rosie, gdy Aoifa prowadziła mojego penisa do gorącej cipki Rosie. Żona jęknęła, gdy Aoifa otarł mojego fiuta o jej dziurkę.
„Pieprz mnie, mój Panie! Proszę! Daj mi dziecko! Doprowadź mnie do orgazmu! Potrzebuję tego!"
Złamałem pocałunek. „Twoja żona jest kompletną dziwką!” Jęknęłam i wepchnęłam swojego fiuta w gorące głębiny Rosie.
"Tak!" Rosie wrzasnęła. „Bóg jest we mnie! O tak! O kurwa! Uderz moją cipkę! Tak bardzo tego potrzebuję!”
Moje biodra wysuwają się do przodu, przesuwając penisa przez jej gorącą pochwę. Drżałem przy każdej pompie moich bioder. Jej cipka chwyciła mojego fiuta, gdy jej ramiona pochłonęły mnie, przyciągając mnie do jej ciężkich piersi. Sapnęła i jęknęła, całując mnie, wijąc się pode mną.
Uderzyła mocno, pękając pode mną jak petarda. Jej gorąca cipka masowała mojego fiuta, gdy w nią wbijałem. Sapnęła i jęknęła, rzucając się na moje pchnięcia, podczas gdy jej palce drapały moje plecy.
„Twoja żona już doszła”, jęknąłem, wbijając mojego kutasa coraz mocniej w jej gorące głębiny. – Twoja żona jest taką dziwką. Tak bardzo pragnie mojego fiuta. Założę się, że nigdy nie spuszcza się dla ciebie tak mocno.
"Tak tak tak!" Rosie krzyknęła. „Kocham twojego kutasa! Boski kutas! Pieprzy mnie bóg! Uważaj na mnie, Joe! Patrz, patrz!”
– Jestem, Rosie – jęknął jej żałosny mąż, szarpiąc penisa.
„Pług ją, kochanie”, jęknęła obok mnie Aoifa, jej palce bawiły się cipką.
Wstałem, owinąłem ramiona wokół ud Rosie i zarzuciłem jej kostki na moje ramiona. Jej cipka zacisnęła się, ściskając mojego fiuta. Jej piersi podrygiwały przy każdym pchnięciu mojego kutasa, a jej głowa kołysała się w przód iw tył, gdy przeszył ją kolejny orgazm.
Moja żona zasługiwała na coś lepszego niż masturbacja. Nie była Joe. Nie była żałosna.
„Usiądź na jej twarzy, Aoifa. Niech dziwka zje twoją cipkę.
Aoifa zadrżała z zachwytu i dała mi kolejnego gorącego pocałunku, zanim usiadła okrakiem na twarzy Rosie. Kobieta jęknęła, chowając twarz w cipce Aoify. Moja żona jęczała i jęczała, miażdżąc rozgrzanym ciałem twarz Rosie.
„Tak dobrze”, jęknęła Aoifa, zaciskając zielone oczy. „Twoja żona kocha moją cipkę prawie tak bardzo, jak kocha kutasa mojego pana męża.”
"Cholerny!" Joe wzdrygnął się, gdy jego żona sprawiała nam przyjemność.
Wpatrywałem się w oczy Aoify, gdy chwyciłem jej piersi w kolorze kości słoniowej moimi brązowymi dłońmi. Jęknęła, gdy uszczypnąłem jej sutek. Moje biodra wciąż uderzały młotkiem, gdy cipka Rosie masowała mój trzon. Żona zalewała łóżko sokami z cipki, gdy mój kutas pulsował w jej gorącej pochwie.
„Zaleję cipkę twojej żony!” Warknąłem. – Podbiję ją. Będziesz wychowywać moje dziecko.
"Tak!" Rosie jęknęła, jej głos był stłumiony przez cipkę Aoify.
Aoifa wzdrygnął się. "Zrób to! Spuść się w niej! Wbij zdzirowatą żonę. O tak! O tak, mój Panie mężu. Wyhoduj ją!
Aoifa odrzuciła głowę do tyłu, gdy doszła. Rosie wypiła wszystkie soki. Mój kutas pulsował z zachwytu, gdy zadrżałem i wpadłem w cipkę żony. Jej wygłodniała porcja doiła mojego fiuta, chętnego do rozmnażania przeze mnie.
Joe chrząknął, gdy doszedł, szarpiąc żałosnym pudrem.
Wyciągnąłem mojego zmiękczającego kutasa z cipki Rosie, gdy Aoifa zsunął się z niej. Chwyciłem blondynkę i wytarłem mojego kutasa do czysta w jej włosach, pozostawiając go pokrytym spermą i kremem do cipki. Rosie miała szeroki uśmiech na zarumienionej twarzy.
- Zapamiętasz ten dzień na zawsze - uśmiechnąłem się do niej.
– Będę – wydyszała.
Dałem jej gorący pocałunek na oczach jej męża, a potem znalazłem swoje ubrania. Z Aoifą na ramieniu wyszedłem nagi. To był ciepły dzień i na zewnątrz był tłum kobiet, wszystkie nagie i młode. Chciałbym zostać dłużej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Reina Glassner
Nie byłam zaskoczona, że moja bliźniaczka znalazła się w kupie kobiecego ciała. Tak bardzo chciałem do niego dołączyć. Moje usta były wysmarowane sokiem z cipki. Queenie, Sarah i ja odwiedziliśmy świątynię i cieszyliśmy się kapłankami w prasie kobiecego ciała.
Miałem usta ssące każdy kawałek mojego ciała i nie miałbym nic przeciwko rundzie drugiej.
Aoifa była tam z Rexem, jej rude włosy błyszczały, gdy wiła się z parą brunetek. Rex wbił kutasa w dupę blondynki, mocno pompując, podczas gdy dwie pulchne, czarnowłose bliźniaki przyciskały się do jego boku, ocierając się o niego swoimi ciężkimi cyckami. Druga blondynka lizała mu tyłek lub bawiła się jego jądrami od tyłu. Nie potrafiłem powiedzieć, które.
– Pospiesz się, Rex – krzyknąłem. – Chase chce iść.
– Prawie na miejscu – wydyszał Rex, jego biodra poruszały się szybciej.
„Pieprz mnie w dupę!” jęknęła blondynka. "O tak! Tak wspaniały!"
Rex jęknął, a potem wyrwał swojego fiuta. Wstał, szarpiąc się szybko i spryskał kobiety swoją spermą. Wszyscy jęczeli i jęczeli, gdy jego sperma malowała ich ciała. Wpadli w orgię lizania ciała, zbierając całą spermę, którą wytrysnął.
Rex wyciągnął Aoifę z bałaganu, przerzucając ją przez ramię. Aoifa jęknęła, jej cipka zalewała soki, gdy doszła. Uśmiechnęłam się, a moja własna cipka płonęła, gdy Rex przeszedł przez stos. Kobiety łapały go, błagając, by został.
– Muszę iść dalej – uśmiechnął się Rex. „Jest tak wiele kobiet do pobłogosławienia”.
Uderzyłem Rexa w tyłek, kiedy przeszedł, potrząsając głową. „Ubierzcie się dwaj. Musimy iść."
Rex pocałował mnie, jego usta były poplamione sokiem z cipki.
– To nie zadziała – jęknęłam, walcząc z pożądliwościami. „Musimy ruszać”.
– Myślę, że będziemy tu mieszkać – zdecydował Rex. "Co mówisz?"
Potrząsnąłem głową. „Dlaczego nie Tacoma?”
Rex zmarszczył brwi.
„Kapłanki mówiły mi, że Tacoma to całe miasto Glassnerian. Nowa teokracja wyklucza stamtąd. Mają nawet prąd”.
Rex uśmiechnął się. „Całe miasto?”
Kiwnąłem głową. Wiedziałem, że nigdy nie wrócimy do Kalifornii. Nikt z nas nie chciał ponownie przemierzać Oregonu. Chrześcijanie byli bigotami i mordercami. Już nigdy nie chciałem żyć wśród nich. Glassnerianie byli bardziej w moim stylu. Podzielali moje apetyty.
– Całe miasto kobiet do pieprzenia – uśmiechnąłem się.
„Och, to brzmi idealnie dla naszego Pana męża” – jęknęła Aoifa, wciągając swoje przezroczyste szaty, a jej dojrzałe ciało krwawiło przez tkaninę.
– Tak – skinął głową Rex. „Tacoma”.
„Święte Miasto, w którym urodzili się Żywi Bogowie”, mruknął Aoifa.
Wziąłem głęboki oddech, kiedy odchodziliśmy z orgii do centrum miasta, gdzie czekali Chase, Queenie, Sarah i siostra Stella. „Co się wydarzy w Raju? Czy naprawdę powstrzymamy naszego ojca przed powrotem?
„Naprawdę nie sądzę, że będziemy mieli dużo do powiedzenia w tym, co się stanie”, wzruszył ramionami Rex. – To zależy od Chase’a.
– Ale zobaczymy go, prawda? Moje serce biło szybciej. "Nasz Ojciec?"
– Tak – skinął głową Rex, obejmując mnie jedną ręką, a drugą Aoifą. – Zobaczymy go.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chasity „Chase” Glassner
Uśmiechnąłem się, kiedy wyszliśmy z Longview. Miło było przebywać w otoczeniu takiej otwartej miłości. Tutaj Świat nie popadł w brzydką przemoc i nienawiść. Tutaj świat mojego dzieciństwa wciąż istniał. I byli wolni. Nie byli niewolnikami moich rodziców. Postanowili dalej podążać za naukami moich rodziców.
Postanowili się kochać.
Dla świata była nadzieja.
Spojrzałem na moje rodzeństwo i ich żony. Rozmawiali o Tacomie. Rex i Reina brzmiały, jakby chcieli tam mieszkać. A biorąc pod uwagę apetyt mojego rodzeństwa, nie było to zaskakujące. Nie obwiniałam ich za to, że nie chciały wracać do domu do Kalifornii. Oregon był gównianą dziurą. Chrześcijanie zniszczyli niegdyś piękny stan.
Przekrzywiłam głowę, zerkając na Rexa, który dopingował wszystkie kobiety, które pieprzył w ciągu ostatnich dwóch godzin. Miał wytrzymałość, która dorównywała moim ojcom. Normalny mężczyzna nie powinien być w stanie zachowywać się tak, jak on. Zrealizowałem zmarszczenie brwi. Uszczęśliwiał cztery napalone kobiety swoim kutasem. Rex został poczęty pod koniec życia mojego ojca, może kilka dni przed śmiercią. Mój ojciec był przepełniony mocami wszystkich wielkich demonów oraz własnymi życzeniami.
Czy Rex odziedziczył pozaludzką wytrzymałość po moim ojcu? A Reina i Sarah również były parą napalonych lisic.
Jakie interesujące.
Sarah podeszła do mnie. „Mam nadzieję, że pojedziesz z nami do Tacomy. Ty i siostra Stella obie.
– Może – wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem, co wydarzy się w Paradise, ale siostra Stella obiecała uwolnić mnie od moich mocy. Może w końcu mogę umrzeć.
„Będziemy mieć ładny dom. Będzie to idealne miejsce do napisania własnej wersji wydarzeń.”
Zamrugałem.
„O naszym ojcu”. Sara uśmiechnęła się. „Chciałbym poznać prawdziwą prawdę. Świat też zasługuje na to, by wiedzieć. Obie strony się mylą”.
Książka Tiny Allard Historia teokracji tyranów obraziła mnie. Moi rodzice nie byli potworami, za jakie ich uważała. Zrobili mnóstwo zła i mnóstwo dobra. Ale nie byli też idealnymi istotami, jak twierdzili Glassnerianie. Byli jak wszystkie inne osoby. Nie czerń ani biel, ale zabłocony odcień szarości splatał się ze sobą.
– Może tak zrobię – przytaknąłem. „Ale wciąż musimy dotrzeć do Raju. Powinniśmy to zrobić kilka dni wcześniej.
Sara skinęła głową. „Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę ojca”.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wtorek, 12 lipca 2072 – Queenie Glassner – Highway US-12, WA
Na horyzoncie zatrzeszczał grzmot, gdy dotarliśmy do autostrady US-12. Według Chase'a ta autostrada zabierze nas do Mount Rainier. Prowadziła na północny wschód, kierując się w stronę białego, majestatycznego szczytu na horyzoncie. Góra była o wiele bardziej imponującym widokiem niż rozpadający się szczyt Mount St. Helens na południowym wschodzie i wydawała się szersza niż Mount Hood w Oregonie. Nawet malutkie, wydawało się.
I będzie się powiększał, gdy do niego maszerowaliśmy. Do przebycia pozostało jeszcze siedemdziesiąt dziewięć mil. Kolejne trzy dni marszu. Mieliśmy to zrobić.
Znowu zatrzeszczał grzmot.
- Może powinniśmy rozbić obóz - szepnęła Sarah, zerkając na burzę nadciągającą z południowego wschodu. Linia szarych chmur pokrywała horyzont.
– Mamy jeszcze kilka godzin – sprzeciwił się Rex.
Podskoczyłem, gdy z chmur wystrzeliła błyskawica. Serce waliło mi w piersi, gdy Chase odliczał na głos. Ogarnął nas trzask grzmotu, wibrując w powietrzu.
- Dwie mile stąd - odpowiedział Chase. „Tak daleko jest błyskawica”.
„Myślę, że powinniśmy rozbić namioty” wyszeptała Reina, chwytając mnie za rękę.
Kiwnąłem głową.
Burza zbliżała się coraz bardziej. Gdy w pośpiechu rozbijaliśmy namioty, wiał silny wiatr. Szarość nabrzmiała, pochłonęła południowe niebo. Dzień pociemniał, gdy słońce zniknęło za chmurami. Wiatr niósł ten ziemisty zapach świeżego deszczu.
Gdy skończyliśmy rozbijać namioty, spadły pierwsze krople. Zadrżałam, gdy zimno uderzyło mnie w ramię. Rex wciągnął mnie do namiotu. Było ciasno z nami piątką. Deszcz bębnił na zewnątrz, a błyskawica skwierczała i trzaskała.
Podskakiwałem z każdym strzałem.
„W porządku”, wyszeptała Aoifa, trzymając mnie po prawej stronie.
– Tak – Rex skinął głową, gładząc mnie po włosach.
Zagrzmiał grzmot. Krzyczałem. Było tak blisko.
Wiatr się wzmógł. Płótno namiotu jęczało i kołysało się, łopocząc na wietrze. Namiot kołysał się nad nami. Błyskawica przepłynęła przez mokrą tkaninę, oświetlając maszty namiotu. Zacisnąłem oczy ze strachu.
Na zewnątrz jęczały drzewa. Gałęzie runęły na ziemię. Wiatr wył obok naszego namiotu. Ze strachem przywarłam do moich małżonków. Krople wody kapały na nas, krwawiąc przez płótno. Na zewnątrz była ulewa.
Namiot zatrząsł się mocniej. Tkanina rozdarła się, gdy wył wiatr.
„To się nie utrzyma!” – krzyknął Rex.
Z potężnym rozdarciem namiot rozdarł się, a deszcz uderzył w nas. W jednej chwili przemoczyłem się, szczękałem zębami, gdy szarpał nas wiatr. Wszystko było szare. Otaczała nas ściana deszczu. Nasze pole namiotowe pokrywały brudne kałuże, a autostrada wyglądała jak rzeka. Wiecznie zielone drzewa kołysały się gwałtownie w przód iw tył, gdy ich gałęzie zostały oderwane, by przelecieć w powietrzu i upaść na ziemię.
„Potrzebujemy osłony!” – krzyknął Rex, wstając. Jego koszula była przyklejona do ciała, a krótkie włosy zmierzwił wyjący wiatr. Wyciągnął mnie. „Pod wiaduktem!”
Namiot Chase'a i siostry Stelli nadal stał. Reina podbiegła i złapała Alison jucznego muła, prowadząc ją z nami, gdy gramoliliśmy się po błotnistej ziemi i kałużach. Zadrżałam, gdy zmoczył mnie deszcz.
Dotarliśmy do wiaduktu. Wiatr wył, pchając deszcz prawie pionowo. Woda przelewała się pod autostradą. Wspięliśmy się na pochyłe, cementowe wzgórze, które prowadziło do podparcia autostrady. Kuliliśmy się razem, drżąc, gdy burza wylewała na nas swoją wściekłość.
Pod wiaduktem płynęła woda. Utworzyła się rzeka, która przepłynęła, poczerwieniała od gruzu. Osioł Alison wspiął się wyżej w górę zbocza, rycząc ze strachu przed tryskającą wodą. Nad nami grzmiał deszcz. To było ogłuszające. Klasnąłem rękami nad głową, modląc się, aby burza przeszła.
– W porządku – szepnął Rex, trzymając mnie.
Woda podniosła się, sięgając do nas. Burza chciała nas zabić. Znowu uderzył piorun. Zadrżałem.
– Nic nam nie będzie – powtórzył Rex, gdy woda była coraz bliżej.
Bębniący deszcz zwolnił. Przepływająca woda bulgotała, ale przestała się podnosić. Wzdrygnęłam się z ulgi, patrząc, jak woda opada i obniża się, pozostawiając błotnisty muł, który malował betonowe zbocze w naszym kierunku.
Gdy burza minęła, wyszło słońce i ptaki zaczęły śpiewać. Wyczołgaliśmy się. Chase i siostra Stella, wyglądając na bardzo umęczonych, pomachali nam z zachwytem. Ich namiot nadal stał, ale tam, gdzie rozbiliśmy nasz, woda przepłynęła, tworząc mały wąwóz w miękkim mule i zmiatając nasz namiot.
– Chyba śpimy na dworze – mruknęła Sarah.
„Dobrze, że jest lato” westchnęła Reina, rozglądając się po przemoczonym świecie. Błyskawica zagrzmiała w oddali, gdy burza skierowała się na północ. Nie widziałem Mount Rainier. Szczyt został ukryty za gwałtowną burzą.
- Czasami się zdarzają - wzruszył ramionami Chase. „Zwykle nie latem, ale w pozostałe trzy pory roku. Nazywali to Ekspresem Ananasowym.
„Co to jest ananas?” – zapytałem, marszcząc nos i zerkając na sosny. „To nie brzmi dobrze”.
Chase roześmiał się. „Były najsłodszymi owocami na świecie. Dorastał na Hawajach”. Moja szwagierka objęła mnie ramieniem i rozmawiała ze mną o tropikalnych wyspach Pacyfiku. Nie miałem pojęcia, że w ogóle istnieją.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niedziela, 17 lipca 2072 – Sarah Glassner – Highway US-12, WA
Przed nami górowała góra Rainer, która niemal dominowała na niebie. A nas jeszcze tam nie było. To, co powinno było zmienić się w trzydniową wędrówkę po autostradzie US-12, nastąpiło czwartego dnia, a przed nami jeszcze dwadzieścia mil.
Dwadzieścia powolnych mil.
W przeciwieństwie do I-5, US-12 była bardziej wiejską autostradą i od dawna została zmyta przez burze w Waszyngtonie. W gąszczu lasów zachowały się tylko jego fragmenty. Praktycznie spacerowaliśmy po bezdrożach.
To było szorstkie. Nie mieliśmy wystarczająco pościeli, tylko cienki koc, na którym można się położyć. Na szczęście w nocy nie było zimno, a ja miałam czworo małżonków, żeby się ogrzać, ale nie było to wygodne. Igły spadały na ciebie podczas snu, a czasami sok kapał z sosen.
Mieliśmy trzy dni na dotarcie do raju i nie byłam pewna, czy damy radę. Wszyscy byliśmy wyczerpani. Kończyło się nam jedzenie, nie mieliśmy czasu na polowanie ani na paszę. Musieliśmy iść dalej. Pogoda wyrzuciła ogromne kopce gruzu nad autostradą, którą musieliśmy przejechać lub dookoła.
Było tak źle, jak te kilka dni, które spędziliśmy na objazdach Eugene w Oregonie.
I były komary.
Kręcili się wokół. Swędziały mnie ramiona, pokryte głupimi guzami. Ucztowali na nas, brudne rzeczy. Chase ubolewał nad brakiem środka odstraszającego owady. Jeden z wielu utraconych cudów. Spray, który mógłby odpędzić okropne, gryzące robale. Brzmiało to jak magia.
Aoifa próbował utrzymać nas w rytmie. Rozmawialiśmy o religii, a ona wyjaśniała mi wersety. Chase przyłapałabym Chase, jak patrzy na nas i potrząsa głową. Chciałem poznać prawdziwą historię. Kim naprawdę był mój ojciec? Dlaczego zrobił to, co zrobił? Świat zasłużył na poznanie prawdy.
Ścieżka stawała się coraz bardziej stroma, gdy weszliśmy w góry. Mijaliśmy od czasu do czasu obiecujące znaki, mówiące nam, ile mil musimy przebyć, zanim dotrzemy do Paradise, doliny na zboczu Mount Rainer.
Według Aoify mój ojciec poślubił tam swoją żonę na polu dzikich kwiatów.
Aoifa obszernie cytował zarówno Ewangelię kwietniową, Bliźniacze kazania, jak i Pierwszą Księgę Vivian o tym dniu. Chase był małym dzieckiem w brzuchu Mary, kiedy nadszedł ten dzień.
Otarłem się o brzuch. Miałem nadzieję, że nasienie Rexa ożywiło się we mnie. Tęskniłem za własnym, martwym dzieckiem.
Zapadła noc i wszyscy z wdzięcznością zatrzymaliśmy się.
— Nie damy rady — jęknął Rex.
– Będziemy – powiedział Chase. „Musimy po prostu iść dalej. Do dwudziestego zostały jeszcze dwa dni i nie wiemy, która jest godzina rytuału. Po prostu idź dalej. Zobaczymy się z ojcem i powstrzymamy jego szalony plan.
Chase spojrzał na siostrę Stellę i uśmiechnął się z nadzieją w oczach. Reina zmarszczyła brwi obok mnie. „O co chodzi w tym wyglądzie?” mruknęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wtorek, 19 lipca 2072 – Reina Glassner – Slopes of Mount Rainier, Waszyngton
Nie mogłam milczeć. Musiałem porozmawiać z Chase.
Odpłynąłem, wskazując na nią. Rex spojrzał na mnie. – Po prostu trochę dziewczęcej gadki – powiedziałem mu.
Chase uniósł brew. Ścisnęła rękę Siostry Stelli i dołączyła do mnie. Queenie przerwała na chwilę, ale pokręciłam głową. Brwi Chase zmarszczyły się, gdy pozwoliliśmy wszystkim iść przed nami, zanim kontynuowaliśmy.
„Co się stanie jutro?” Zapytałam. Byliśmy prawie na miejscu. Ale krętą drogą do raju jechało się powoli. Góra górowała nad nami. Trzeba było wyciągać szyję, żeby zobaczyć szczyty lodowca.
– Zatrzymamy naszego ojca – odpowiedziała.
"Nie. Z Tobą." Połknąłem. „Co ci obiecała siostra Stella?”
Chase nie odpowiedział.
„Czy… umrzesz?”
"Nie." Objęła mnie ramieniem. – Ale… ona odbierze mi moje moce. Potrzebuje ich, żeby powstrzymać ojca.
– A wtedy możesz umrzeć. Przełknęłam ślinę, patrząc jej w oczy.
Jej oczy pociemniały. „Masz swoich małżonków. Rodzina. Ale... moja rodzina odeszła. Tęsknię za nimi. I..."
– Jesteśmy twoją rodziną, Chase. Łzy napłynęły mi do oczu. „Nie kochasz nas?”
"Tak wiele." Chase wzdrygnął się, a potem mnie przytuliła. — Ale nie możesz zrozumieć. Zabiłem ich. Każdego dnia mnie to obciąża. Zniszczyłem siebie, aby uratować świat. Jestem związany z ojcem. Powinienem był umrzeć razem z nim, ale ta przeklęta moc trzyma mnie zakotwiczona w tym świecie. Mam tego dość. Tylko ty i twój brat daliście mi powód, by robić coś więcej niż tylko leżeć w odrętwieniu. Ale nie mogę wiecznie powstrzymywać poczucia winy. Ty i twój brat zbudujecie nowe życie”.
„Proszę, nie zostawiaj nas” – szlochałem.
„Proszę, nie każ mi zostać”. Chase oderwał się. W jej oczach była taka rozpacz.
„A co z siostrą Stellą? Nie chcesz dla niej zostać?
Chase przerwał. – Może będę mógł dla niej zostać. Jeśli zechce mnie. Ale ona jest zakonnicą. Wyjedzie na swoje misje. I... nie wiem. Nie obiecuje mi, że zrezygnuje.
"Ona cię kocha."
Uśmiech Chase'a był smutny. „Ale czy ona bardziej lubi być zakonnicą? Nie wiem. Kochałem już tak wielu, a te relacje zawsze kończyły się na mnie. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek miałem być szczęśliwy”.
„Spróbuj dla niej”. Chwyciłem jej ręce. "Proszę. Dla niej. Żyj z nią normalnym życiem. Wiem, że zrezygnuje. Tak bardzo cię kocha.
Chase znów mnie przytulił. „Jesteś taka cudowna. Dziękuję, że oszczędzałeś dla mnie przez te wszystkie lata”.
"Proszę bardzo."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chasity „Chase” Glassner – Raj
Pola były piękne, porośnięte polnymi kwiatami. Wśród nich latały motyle, kołysała się delikatna bryza. Moi rodzice pobrali się tutaj. Zbudowano nawet kapliczkę, złoty posąg moich rodziców, ojca w garniturze i matki w sukience. Trzymali się nawzajem i wyglądali na bardzo szczęśliwych. Bliźniaczki, Sarah i Aoifa, patrzyły z podziwem na posąg.
„Gdzie są Glassnerowie?” Zapytałem Siostrę Stellę. „Muszą odprawić rytuał jutro”.
Siostra Stella wzruszyła ramionami. "Nie wiem. Może nie przybyli.
Zadrżałem. Było tu coś... specjalny budynek. Energia, która brzęczała w ziemi.
— Czujesz to — szepnęła zakonnica. „To się buduje. To jest energia, którą Twoi czciciele rodzice wykorzystają, aby wezwać Twoich rodziców, a ja wykorzystam, aby Cię uwolnić”.
Uśmiechnąłem się i wziąłem ją za rękę. "Kocham cię."
Twarz siostry Stelli rozjaśniła się. "Też cię kocham."
„Czy przestaniesz być dla mnie zakonnicą?” Przyciągnąłem ją bliżej. "Pójdziesz ze mną? Do Tacomy czy gdziekolwiek. Będziesz moja?"
Łzy błyszczały w jej oczach. „Zmagałem się z tą decyzją przez ostatni miesiąc. Jesteś wspaniały. Ja… naprawdę chcę być z tobą.
– Więcej niż bycie zakonnicą? Zadrżałem, wciągając oddech. Bałem się jej odpowiedzi.
"Tak."
Moje serce biło z radości. Może miałam przyszłość. Jutro uwolnię się z kajdan moich mocy i będę mógł zacząć od nowa. Mogłem być wreszcie szczęśliwy.
Do zakończenia...