Nazywam się Hunter Silvan. Mam dziewiętnaście lat i właśnie skończyłem grzebać ostatniego członka mojej rodziny. Od dziesięciu pokoleń mieszkamy u podnóża północnych gór. Dorastałem, ucząc się walczyć, tropić i polować, moja mama upewniła się, że umiem czytać i pisać. Życie wokół jedynej przełęczy wychodzącej z północy zawsze było ciężkie. Oprócz Twierdzy Królewskiej wypełnionej żołnierzami, odbywały się ciągłe najazdy mrocznych elfów, orków lub goblinów, czasami pojawiały się trolle lub długozębne lwy.
Wyprostowałem się i spojrzałem przez pola w dolinie poniżej, aby zobaczyć duże miasto. Powiedziano mi, że tutaj zimowały kompanie najemników. Szukałem pracy jako harcerz i ruszyłem w drogę ciągnąc jucznego konia ze wszystkim, co miałem.
Niosłem swój długi łuk, był zrobiony ze złotego Cypru, a zrobienie go zajęło mi rok. Na moim prawym udzie znajdował się długi, lekko zakrzywiony nóż, a na piersi, rękojeść w dół, był inny. Moje mokasyny zostały zrobione ze skóry trolla. Skinąłem na strażników przy bramie miasta: „Szukam kompanii najemników”.
Starszy się uśmiechnął, ale młodszy prychnął i zaczął coś mówić. Stary położył rękę na ramieniu młodszego, „idź na wschód, a znajdziesz kilka obozów. Wypróbuj firmę Trevora Macbane'a.
Skinąłem głową i odwróciłem się, by obejść mur miejski. Za sobą usłyszałem starego żołnierza, „on jest z King’s Pass”.
Uśmiechnąłem się, ale szedłem dalej iw końcu dotarłem do obozów. Mężczyźni wydawali się leżeć i nic nie robić w pierwszych kilku obozach. Zmarszczyłem brwi i minąłem ich, zanim zatrzymałem się obok kolejnego. Skinąłem głową na dużego mężczyznę ostrzącego miecz. „Szukam firmy Trevora Macbane'a”.
Podniósł wzrok i zamarł, po czym zwrócił się do gestu „dwa obozy w dół i w jednym”.
Skinąłem głową, ciągnąc linę prowadzącą. „Dziękuję”.
Uśmiechnął się „w każdej chwili”.
Kiedy dotarłem do obozu, wydawał się on prawie pusty. Kilku mężczyzn ćwiczyło strzelanie z łuków, a inny strzelanie z łuków. Skierowałem się w stronę tego, który wypuszczał strzały, a on spojrzał na mnie. Wyglądał na zaskoczonego i odwrócił się: „TREVOR!”
Spojrzałem na niego, a potem na duży namiot, gdy wyszedł niski, dobrze zbudowany mężczyzna. Zawahał się, po czym uśmiechnął się, idąc w moją stronę. Spojrzałem na dwa długie noże, które były takie jak moje, a potem na jego twarz. Zatrzymał się i przyjrzał mi się od góry do dołu, „Silvan”.
Skinąłem głową, „ostatni”.
Zmarszczył brwi i potrząsnął głową. „To źle, twoja rodzina była najlepsza”.
Skinąłem głową, a on spojrzał na mojego konia. „Szukasz pracy?”
Ponownie skinąłem głową, a on uśmiechnął się i odwrócił: „TOWARZYSTWO!”
Rozejrzałem się, gdy z namiotów zaczęli wyłaniać się mężczyźni. Podeszli do stania, patrząc na mnie, a Trevor gestem „zostaw konia”.
Odwróciłem się, by dotknąć szyi konia i szepnąć komendę. Puściłem linę i odwróciłem się do Trevora. Uśmiechnął się i skinął głową, zanim spojrzał na odległy cel. „Czy mam go przesunąć?”
Zerknąłem na to i skinąłem głową, „kolejne pięćdziesiąt kroków”.
Kompania zamruczała, gdy trzej mężczyźni podbiegli do celu i odciągnęli go. Kiedy się odsunęli, spojrzałem na Trevora. „Trzy?”
Skinął głową, a ja wyciągnąłem jedną strzałę z kołczanu u pasa. Założyłem go na cięciwę i jednym ruchem podniosłem smyczek do góry, naciągnąłem cięciwę i puściłem. Nie czekałem i wyciągnąłem następną strzałę, która poleciała szybko za pierwszą, a potem za dwiema pozostałymi poszła trzecia. Spojrzałem na Trevora, kiedy się śmiał i spojrzałem na towarzystwo, „dlatego mężczyźni z King’s Pass są najlepsi”.
Wyciągnął rękę po mój łuk, a ja zawahałam się, zanim mu ją podałam. Obejrzał go uważnie, po czym westchnął i oddał go z powrotem, „bardzo ładny”.
Spojrzał na mojego konia z długim skórzanym futerałem, „ten drugi?”
Obejrzałem się. „Czarny Cypr, mojego ojca”.
Skinął głową: „Płacę co miesiąc złotą koronę”.
Uśmiechnąłem się: „Kiedy wyjeżdżamy?”
Trevor uśmiechnął się. „Jutro”.
Rozejrzał się dookoła. „Drake, Dillon i Thomas, jesteście na zwiadach z Silvanem”.
Spojrzałem na trzech mężczyzn, którzy mu odpowiedzieli, a potem na niego: „Możesz mówić mi Hunter”.
Wszyscy ucichli, a on przyjrzał mi się uważnie. „Łowca zabił dwa trolle u bram Twierdzy zeszłej zimy”.
Uśmiechnąłem się lekko. „Nie były moimi pierwszymi”.
Przyjrzał mi się jeszcze raz, a potem roześmiał się i odwrócił się. „Piotrze, znajdź mu namiot”.
Poszedłem za Peterem, blondynem ze skrzyżowanymi krótkimi mieczami. Zerknąłem na złożony namiot, po czym potrząsnąłem głową. „Użyję własnego”.
Skinął głową, „Wóz kucharza jest za…”
Uśmiechnąłem się, „namiot dowódcy”.
Spojrzał na mnie, a ja dotknąłem nosa, uśmiechnął się i odwrócił. Wyładowałem konia i położyłem wszystko obok mojej ziemi. Poprowadziłem konia do linii pikiety i związałem go przed założeniem worka z karmą. Wróciłam do swoich rzeczy i siedziałam przez minutę, po czym westchnęłam i otworzyłam długą paczkę. Zaczęłam składać rzeczy w całość i ignorowałam spojrzenia, które otrzymywałam.
Kiedy skończyłem, stanąłem przed nim i podniosłem jedną z długich, prostych gałęzi, które podniosłem podczas spaceru. Włożyłem go do tokarki i wyregulowałem przed użyciem pedału nożnego i wyciągnięciem dłuta. Ignorowałem innych mężczyzn, którzy zebrali się wokół i kontynuowałem pracę gałęzi w dół do gładkiego drzewca strzały. Wyciągnąłem go i wytarłem podczas sprawdzania, a następnie wsunąłem do opakowania z innymi strzałami. Trevor odchrząknął. – Robisz własne strzały?
Spojrzałam na niego, po czym wyciągnęłam strzałę z kołczanu i podałam mu ją. Wziął ją i uśmiechnął się, zamykając oczy i dotykając dłonią strzały. Otworzył oczy i oddał strzałę, mówiąc: „Nigdy mnie tego nie nauczono”.
Zerknąłem na pozostałych mężczyzn. „Mój prapradziadek dostał tokarkę od krasnoluda i nauczył się jej używać od elfa”.
Wszyscy skinęli głowami, a ja odwróciłem się, by sięgnąć po kolejną gałąź. „Musisz używać sezonowanych gałęzi tak prosto, jak to tylko możliwe. Robię je trochę węższe niż większość, ale mają tendencję do szybszego i bardziej prostego lotu”.
Rozejrzałem się wokół, gdy zacząłem golić gałąź. „Zwężają się i łamią lub pękają, gdy uderzają”.
Kiwali głowami, kiedy wróciłem do tego, co robiłem: „Używam sideł do łapania ptaków lub używam procy. Przycinam pióra, żeby były równe i za każdym razem lecą tak samo”.
Skinąłem głową na swoją paczkę, „Mieszam też różne rudy, aby uzyskać lżejszą i mocniejszą końcówkę”.
Zrobiłem dziesięć, zanim się zatrzymałem, Trevor rozbił mężczyzn, ale kilku wciąż patrzyło. Zza namiotu Trevora dobiegło brzęczenie i wszyscy wstali i zaczęli iść. Mężczyzna z włosami do tyłu uśmiechnął się, gdy przechodził obok, „to znaczy, żebyśmy, głusi, głupi idioci, wiedzieli, że nadszedł czas na jedzenie”.
Uśmiechnąłem się i poszedłem za nim do wozu kucharza. Po obiedzie odłożyłem tokarkę, przeciągnąłem się i zacząłem ćwiczenia, których uczono mnie jako bardzo małego chłopca. Kiedy Trevor wszedł w taniec walki, poruszałem się jego płynnymi ruchami. On był moim lustrem, a ja jego. Kiedy cofnął się i oddalił, przeszedłem do innego schematu, który praktykował tylko moja rodzina.
Kiedy zatrzymałem się i zacząłem powoli rozciągać, Trevor ukłonił się, „dziękuję, minęło wiele lat, odkąd miałem z kim ćwiczyć”.
Skinęłam głową, rozbierając się i siadając, pozwalając moim oczom się zamknąć, podczas gdy moje inne zmysły sięgnęły wokół mnie. Kiedy otworzyłem oczy, Trevor siedział naprzeciwko mnie, „innych ćwiczeń nie znałem ani tego, co właśnie robiłeś”.
Uśmiechnąłem się. „Drugie było tym, co praktykuje moja rodzina i praktykuje od dziesięciu pokoleń. Jeśli chodzi o to, co właśnie robiłem, to… słuchałem i czułem to, co nas otacza”.
Skinął głową, zanim wstał. „Cóż, jeszcze raz dziękuję. Spotkaj się ze mną rano, żebym mógł ci pokazać, gdzie mam cię zbadać.
Skinęłam głową i wstałam, żeby się ubrać, teraz, gdy było mi chłodniej. Wyciągnąłem duży szklisty czerwony kamień, który spakowałem, a następnie wąską skrzynkę z moimi narzędziami do rzeźbienia klejnotów. Cały wierzchołek skały wyglądał jak maleńka siatka łańcuchowa. Siedząc, rozejrzałem się dookoła, a potem skoncentrowałem się na tym, co robiłem. To drobne ruchy wyrzeźbiły ogniwa w siatce. Gdy zaczęło się ściemniać zatrzymałem się i wszystko schowałem.
Poszedłem sprawdzić mojego konia i okazało się, że ktoś zdjął worek z karmą i przywiązał go obok liny prowadzącej. Sterta zielonej trawy leżała przy jego głowie i jadł. Położyłem się na materacu i patrzyłem na pojawiające się gwiazdy. Odgłosy setek mężczyzn wokół mnie były czymś, do czego nie byłem przyzwyczajony. Cień, który wślizgnął się do obozu w środku nocy, sprawił, że wstałem.
Po cichu przedzierałem się przez cienie. Stanąłem przed kształtem przypominającym mężczyznę, zanim zdążył wejść do namiotu Trevora. „Twoi ludzie nie są tu mile widziani”.
Mroczny elf zawahał się, „to nie jest twój problem, człowieku z Leśnictwa”.
Uśmiechnąłem się: „Jestem mu oddany”.
Elf poruszył się, „to jest prywatne”.
Odwróciłam się lekko, kiedy Trevor wysunął się obok mnie. Skinął głową elfowi, mówiąc „bracie”.
Odwróciłem się, żeby na niego spojrzeć, ale elf mnie zignorował. „Inni przyjdą po ciebie. Twoja matka wybrała się w podróż z moim ojcem.
Trevor spuścił wzrok, „zawsze byli razem szczęśliwi”.
Elf skinął głową i wyprostował się. „Idę teraz do naszych braci”.
Spojrzałem na niego ostro. „Zabiją cię, gdy tylko zobaczą”.
Pochylił głowę, „być może, ale nie mogę już podążać ciemną ścieżką”.
Odwróciłam się i spojrzałam w noc, zanim niechętnie sięgnęłam po naszyjnik z kamiennego łańcuszka, który miałam na sobie. Był bladozielony z małym niebieskim kryształkiem. Wyciągnąłem to, „na zachód stąd dzień jest kamieniem pokoju. Połóż to na kamieniu i usiądź. Poczekaj na swoich braci i powiedz temu, który nadchodzi, że powiedziałem, iż jego dług został spłacony”.
Mroczny elf spojrzał na mnie, a potem na naszyjnik, po czym powoli go wziął. Zerknąłem na Trevora, zanim wróciłem do swojej maty. Położyłem się i zrelaksowałem, patrząc na gwiazdy i słuchając nocy. Wstałem wcześnie i spakowałem się. Osiodłałem konia, a następnie załadowałem sakwę przed udaniem się do kucharza, który nie spał już od jakiegoś czasu. Przyjąłem dwie ciepłe bułeczki wypełnione ciepłym bekonem i serem.
Wśliznąłem się do namiotu Trevora i skinąłem głową pozostałym mężczyznom. Trevor użył małego stolika z mapą i zaczął pokazywać każdemu z nas, gdzie ma przeprowadzić zwiad. Po tym, jak skończyliśmy, wyszedłem i rozciągnąłem się przed wyjściem z obozu. Kiedy już uwolniłem się od ludzi, ruszyłem wolnym kłusem. Kiedy dotarłem na polanę, na którą zmierzaliśmy, sprawdziłem, zanim przykucnąłem pod drzewem.
Minęła godzina, zanim jeden z pozostałych dotarł na polanę. Drake spokojnie wszedł na polanę i rozejrzał się z zadowoleniem. Odchrząknęłam, a on obrócił się, unosząc łuk. Potrząsnąłem głową, a on uśmiechnął się: „Jak długo tu jesteś?”
Wzruszyłem ramionami, „Chwilę, wystarczająco długo, aby zobaczyć, jak przechodzi mała grupa złodziei drogowych”.
Zmarszczył brwi i rozejrzał się, zanim podszedł do mnie i usiadł obok mnie. Obserwowaliśmy, jak Dillon i Thomas poruszają się po polanie, zanim wyszli nieco później. Drake zachichotał, gdy Thomas powiedział, że byli pierwsi. Odwrócili się, żeby nas zobaczyć, zanim się uśmiechnęli. Stałem: „Wrócę”.
Wślizgnąłem się do lasu i zacząłem powolny spacer wokół polany. Złapałem kilka ptaków na procę, zanim las wokół mnie ucichł. Przesunąłem się i nasłuchiwałem uważnie, zanim nagle poruszyłem się i zacząłem biec, „ORCS!”
Grube, wolno poruszające się czarne strzały przeszły przez miejsce, w którym byłem, a kilka kolejnych przeleciało za mną, gdy biegłem. Ryk i krzyki, gdy zaczęli mnie ścigać, słyszałem już wiele razy. Widziałem Drake'a, Dillona i Thomasa z gotowymi łukami, gdy wybiegłem i obróciłem się. Byłem obok dużego dębu i zacząłem strzelać, gdy mała grupa myśliwych orków rzuciła się w naszą stronę.
Było ich może dwudziestu, a potem tuzin lub mniej, gdy rzuciłem łuk za siebie i wyciągnąłem noże. Ruszyłem w śmiertelny taniec, wysuwając ciężki sejmitar i rozcinając żołądek orka. Poderżnąłem komuś gardło, po czym przesunąłem się do przodu i obróciłem, by dźgnąć jednego w szyję i wyrwać nóż. Przekręciłem się, by uniknąć kolejnego sejmitaru i sięgnąłem, by rozciąć jego wewnętrzną część uda.
Dźgnęłam go w ramię i przekręciłam się, gdy przeszłam obok niego i poderżnęłam mu gardło. Odwróciłam się, blokując kolejny miecz i chwytając dłoń, która go trzymała. Szarpnąłem wrzeszczącego orka na miotający się miecz i przeszedłem obok niego, by wziąć orka unoszącego miecz, by zamachnąć się na Drake'a i obróciłem się, by dźgnąć innego pod uchem. Ruszyłem w stronę ostatniego orka odwracającego się do ucieczki, gdy Thomas wbił mu strzałę w kręgosłup.
Wyprostowałem się i rozejrzałem, zanim uklęknąłem, żeby wyczyścić noże. Zignorowałem umierających orków, gdy Drake, Dillon i Thomas upewniali się, że nie żyją. Poszedłem podnieść łuk i obejrzeć go, po czym odwróciłem się i wróciłem do lasu. Upewniłem się, że trafieni strzałami byli martwi, zanim wyciągnąłem swoje strzały. Sprawdziłem je i zdjąłem głowice przed ich pęknięciem.
Wróciłem do pozostałych, gdy wciągali ciała głębiej w las. Pomogłem, a potem czekaliśmy i firma w końcu zaczęła przyjeżdżać. Trevor rozejrzał się, gdy schodził w dół. „Pachnie krwią i gównem”.
Dillon zachichotał: „Potańczyliśmy z kilkoma orkami”.
Trevor rozejrzał się ponownie. – Zwiadowcy?
Pokręciłem głową. „Polowanie”.
Parsknął: „Ich gniazdo jest o kilka dni stąd”.
Skinąłem głową, ale Drake odpowiedział: „Były doniesienia w mieście o imprezach łowieckich”.
Trevor skinął głową, „Słyszałem ich”.
Thomas odchrząknął. – Powinno być w porządku, jeśli ustawimy strażników.
Tego wieczoru nie spieszyłem się, skubałem pióra i wymieniłem strzały, których używałem. Wyczyściłem stare groty strzał i zrobiłem jeszcze kilka strzał, zanim wszystko spakowałem. Następnego dnia badałem flankę, ale jedyne, co zobaczyłem, to samotny ryś rudy. Przybyliśmy na ogromne pola uprawne królestwa i zwiad nie był tak naprawdę potrzebny.
Miasto Black Rock było ogromne, z wysokimi kamiennymi murami i wieżami. Trevor jechał przodem tego ranka, ale czekał przy bramie, kiedy tam dotarliśmy. Szedłem obok wozu kuchennego, gdy szliśmy brukowanymi uliczkami. Starałem się nie gapić na wszystko, kiedy weszliśmy na duży plac. Przechodziliśmy obok dużej fontanny z sadzawką wokół niej, kiedy młody szlachcic odwrócił się i rzucił kamieniem.
Moja reakcja była automatyczna, moja ręka wystrzeliła kamień z powietrza, zanim zdążył uderzyć w konia ciągnącego wóz, obróciłem się i odrzuciłem go z powrotem. Szlachcic wrzasnął, gdy go uderzył, a kilku innych chłopaków wyciągnęło miecze. Odsunąłem się od wozu po odwróceniu się i rzuceniu łuku woźnicy. Przechodząc do mężczyzn, wyciągałem noże. Głośny głos przebił się przez głosy tłumu: „STOP!”
Arystokraci zamarli i odwrócili się, by spojrzeć. Zatrzymałem się i spojrzałem na mężczyznę i uśmiechnąłem się lekko. Był dobrze ubrany, ale niski i bardzo krępy. Uśmiechnął się, ignorując szlachciców. „Myślałem, że wciąż jesteś na północy Silvan”.
Ukłoniłem się. „Mój ojciec w końcu zmarł, a twój książę wysłał zawiadomienie, że nie jesteśmy już potrzebni”.
Westchnął, gdy się zatrzymał. „Myślę, że to był błąd”.
Zwrócił się do szlachetnych chłopców: „Macie ogromne szczęście. To jest Hunter Silvan i gdyby chciał, zginąłbyś tutaj dzisiaj. A teraz idź na boisko i czekaj na mnie.
Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się, kiedy się odwrócił. „Muszę uczyć tych nowych lordów”.
Potrząsnęłam głową i odwróciłam się, gdy Trevor szedł w naszą stronę. Uśmiechnąłem się: „Lord Devan, to jest Trevor, dowódca mojej kompanii”.
Trevor uśmiechnął się i skłonił: „Mój panie, słyszałem o tobie”.
Devon skinął głową, zanim spojrzał na mnie. „Elfy zbierają się na najazd na Trenadal”.
Zerknąłem na Trevora, który wyglądał na zainteresowanego. „Dlaczego teraz? Głęboki las był cichy.
Devon spojrzał na Trevora. „Duże grupy orków, goblinów i mrocznych elfów napadają na sąsiednie farmy”.
Trevor odchrząknął. – Czy król planuje wysłać wojska?
Devon uśmiechnął się: „Przyjdź do mnie dziś wieczorem”.
Spojrzał na mnie. „Mieliśmy wiadomość, że mroczne elfy wysyłają dla ciebie krwawą imprezę”.
Uśmiechnąłem się. „Zrobili to, byłem na północ od przełęczy, polując na zraniony długi ząb. Znalazło ich, kiedy ja je znalazłem.
Devon roześmiał się i potrząsnął głową, „a ty prawdopodobnie po prostu siedziałeś i czekałeś, zanim pójdziesz pomóc lwu”.
Zaśmiałem się, a on westchnął: „Dobrze, Silvan”.
Skinąłem głową, a Trevor uśmiechnął się. – To może oszczędzić nam długiego marszu na Crow Peak.
Odwrócił się i pomachał, ruszając w stronę przodu kolumny. Wróciłem do wozu i przyjąłem swój łuk, zanim zacząłem iść obok niego. Rozbiliśmy obóz poza murami miasta. Zacząłem robić więcej strzał, jeśli miałyby się odbyć walki, mógłbym ich potrzebować. Około południa wymknąłem się z obozu i wróciłem do miasta, aż znalazłem kowala. Musiałem ostro się z nim targować, zanim pozwolił mi korzystać ze swojego sklepu i kuźni. Zmieszałem drobne wióry różnych metali, zanim włożyłem je do kuźni, aby się stopiły.
Długie srebrzyste foremki, których użyłam, były w mojej rodzinie od dawna. Zostały wykonane dla nas przez rodzinę krasnoludów, która wciąż ma u nas dług. Kiedy wyszedłem ze sklepu było późne popołudnie, zatrzymałem się obok plandeki i spojrzałem na ciemniejące niebo. Ściągnąłem swoje plecaki bliżej i wyciągnąłem lekki namiot z kopułą. Kilka sprężystych drewnianych kołków wsunęło się w rękawy, zanim wrzuciłem do środka brezent, a potem plecaki.
Inni mężczyźni patrzyli i uśmiechali się, kręcąc głowami. Kopułę przykryłem plandeką przeciwdeszczową, która była tylko kolejnym lekkim materiałem. Poszedłem coś zjeść, zanim wróciłem, żeby wślizgnąć się do namiotu. Trevor trzymał nas tam przez trzy dni, kiedy padał deszcz, i rozmawiał z lordem Devonem i księciem Merralem. Rankiem czwartego dnia spakowaliśmy się i ruszyliśmy na zachód w kierunku Trenadal.
Trenadal był starożytny, był to rozległy las, do którego niewielu ludzi zapuszcza się bardzo daleko. Na zmianę przeprowadzaliśmy zwiad, a tydzień później dotarliśmy do dużej Twierdzy Obserwatora. Armia ludzi i elfów wypełniła obszar wokół potężnej Twierdzy. Rozbiliśmy obóz po stronie lasu, podczas gdy Trevor poszedł porozmawiać z innymi dowódcami.
Używałem tokarki, kiedy mała grupka elfów zatrzymała się obok mnie. Uśmiechnąłem się i kontynuowałem to, co robiłem: „Wyglądasz znacznie lepiej niż ostatnim razem Silver”.
Kilku roześmiało się, gdy ten z przodu uśmiechnął się: „Dostanie się poturbowanym przez długi ząb zwykle mnie wzburzy”.
Spojrzałem na niego, a dalej na byłego mrocznego elfa. „Szybko tu dotarłeś”.
Elf podążył za moim spojrzeniem i skinął głową: „I jeszcze bardziej jestem twoim dłużnikiem”.
Uśmiechnąłem się, gdy wróciłem do szybu, nad którym pracowałem. „I tutaj myślałem, że daję ci szansę na zmniejszenie tego”.
Przykucnął za mną. „To poważny Hunter”.
Prychnąłem: „Poważne jest stawienie czoła trollowi i zapomnienie noża”.
Uśmiechnął się. „Miałem gorączkę, pamiętasz?”
Zerknąłem na inne poważnie wyglądające elfy. „Przywracanie równowagi było i zawsze będzie pracą mojego życia. Twoi bracia podążają fałszywą ścieżką. Jeśli mogę pomóc komuś powrócić do właściwego, to zrobiłem to, co miałem zrobić”.
Skinął głową i położył mi rękę na ramieniu, „może, ale tym razem nawet nasz król poczuje się twoim dłużnikiem”.
Spojrzałam na niego, a potem na pozostałych, zanim skinęłam głową. W końcu się uśmiechnąłem. „Nie wiesz przypadkiem, gdzie jest białe drzewo żelazne?”
Uśmiechnął się, „nadal mając nadzieję, że uda mi się zrobić idealny ukłon?”
Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się, by zdjąć nowe drzewce strzały. „Więc twoi ludzie zamierzają rozpocząć najazd na Trenadal?”
Skinął głową. „Nasi bracia i inni obrzydliwi spowodowali wystarczająco dużo chaosu. Postaramy się przywrócić równowagę”.
Uśmiechnąłem się, wkładając nowy kij do tokarki. „W takim razie jeszcze się zobaczymy i może nauczę cię właściwego tańca”.
Zaśmiał się, gdy wstał. „Nie mogę się doczekać”.
Patrzyłem, jak wychodzą, zanim skończyli i odłożyli wszystko. Trevor wrócił do obozu i wezwał wszystkich. Rozpoczęliśmy zwiad następnego ranka. Ledwo świtało, kiedy wślizgnąłem się do lasu. Poznanie otaczającego mnie lasu zajęło kilka minut, po czym zacząłem się poruszać. Kiedy las ucichł, zamarłem i powoli rozejrzałem się dookoła.
Było prawie południe, a ja byłem blisko małego strumienia. Kilka minut później pojawiło się trzech mrocznych elfów. Płynęli w dół strumienia i zatrzymali się zaledwie kilkanaście kroków dalej. Jeden rozejrzał się, ale nie spojrzał na mnie. „Idą tędy. Rozstawcie się i zastawcie pułapki, aby ich spowolnić”.
Podniosłem łuk i pociągnąłem za cięciwę, gdy zaczęli się rozdzielać. Wzięłam jednego w klatkę piersiową, gdy w końcu podniósł oczy, by mnie zobaczyć. Nawet gdy puściłem, wyciągałem kolejną strzałę. Wziąłem następnego elfa, który obrócił się na pierwszy oddech. Ostatni biegł w moją stronę, kiedy wbiłem mu strzałę w gardło. Ruszyłem naprzód, aby wyjąć strzały i zabrać ich broń.
Spojrzałem w górę strumienia, zanim przeszedłem na bok i podążyłem za nim. Minęło pół godziny, zanim dotarłem do małego obozowiska. Patrzyłem przez chwilę, zanim odwróciłem się, by się wymknąć. Zrobiłem krok wokół krzaka i zamarłem, gdy półelfia pokojówka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Poruszyłem się szybko i złapałem ją, zakrywając jej usta. Wciąż oddalałem się od obozowiska, trzymając szamoczącą się pokojówkę.
Ludzkie kobiety porwane przez mroczne elfy zamieniają się w niewolnice. Dzieci, które rodzą, żyją tylko wtedy, gdy są kobietami i są niewolnikami, tak jak ich matka. Kiedy byłem wystarczająco daleko, odsunąłem rękę od jej ust i syknąłem: „jesteś moją niewolnicą!”
Zamarła z szeroko otwartymi oczami i spuściła wzrok, „mój panie...”
Potrząsnąłem nią i syknąłem: „Wziąłem cię, jesteś moja!”
Minęła minuta, zanim skinęła głową, a ja się odprężyłem. Złapałem ją za rękę - chodź.
Nie miałem pojęcia, co mam z nią zrobić, ale nie mogłem pozwolić jej odejść. Poruszałem się szybko i nie byłem zdziwiony, kiedy była w stanie nadążyć. Wróciłem do miejsca, w którym zabiłem trzy elfy, kiedy pojawił się tuzin elfów i Trevor. Spojrzeli na dziewczynę, ale zignorowałem ich, podchodząc do Trevora. Opowiedziałem mu o obozowisku io jego odległości.
Uśmiechnął się i zerknął za siebie. „Mamy za sobą kompanię strażników, to powinno wystarczyć”.
Skinęłam głową i uklękłam, wyciągając cienką króliczą skórę. Rozłożyłem go i zacząłem rysować obozowisko, gdy elfy podeszły bliżej, aby popatrzeć i posłuchać. Kiedy skończyłem, na maleńką polanę wchodzili ludzie. Elfy rzuciły się, by ich poprowadzić, gdy Trevor szeptał do dowódcy Strażników, kiedy szli. Zerknąłem na pokojówkę, do której się zgłosiłem, i westchnąłem, odciągając ją na bok.
Po przejściu strażników ruszyła podwójna kolumna zaopatrzenia. Potem był pociąg z zaopatrzeniem harcerzy, a ja wszedłem, by iść obok mojego konia, poklepałem go i spojrzałem na służącą, „naszą”.
Zawahała się, a potem skinęła głową. Trevor miał rację, strażników było więcej niż wystarczająco. Nie zdążyli powstrzymać mrocznych elfów przed zabiciem niewolników lub ich kobiet i dzieci. Nieco dalej od miejsca walki rozbiliśmy obóz. Strażnicy pochowali zmarłych, a następnie zaczęli świętować. Zwiadowcy mieli nasz własny obóz, a ja rozbiłem namiot przed powrotem do obozu mrocznych elfów.
Znalazłem kilka srebrzystych noży, takich jak moje. Znalazłem też śpiące futra i jasnozielone koce, których zawsze używały elfy. Kiedy wróciłem do namiotu, wróciło więcej innych zwiadowców. Wpatrywali się w pokojówkę, gdy podawałem jej futra i koce do spania i skinąłem na namiot. Ustawiłem tokarkę i zacząłem od kilku wałków, kiedy wyszła i uklękła za mną.
Kazałem jej podejść, żeby patrzyła, co robię, i rzeczywiście wydawała się zainteresowana. Obróciłem kilka wałów, zanim wyciągnąłem głowy i pióra. Spojrzałem na zaciekawioną dziewczynę, a ona była całkowicie skoncentrowana na tym, co robię. Kiedy skończyłem, odłożyłem wszystko i podniosłem ją. Użyłem znalezionych pasów, aby umieścić na niej dwa noże. Drżała, kiedy zakładałem noże i wiedziałem, że to dlatego, że nigdy nie pozwolono jej nosić broni.
Pociągnąłem ją do kucharza, który spojrzał to na mnie, to na dziewczynę, zanim się uśmiechnął. Dał mi dwa talerze, jeden wypełniony dodatkowym jedzeniem. Podałem jej ją i odsunąłem się na bok, zanim przykucnąłem i zacząłem jeść. Dziewczyna spojrzała na mnie, gdy dotknąłem jej talerza. „Jedz”.
Rozejrzała się wokół na wpół przestraszona, zanim powoli zrobiła to, co jej kazałem. Minutę później pochłaniała jedzenie. Lizała nawet drewniany talerz po tym, jak całe jedzenie zniknęło. Wziąłem jej talerz i wstałem, aby oddać je kucharzowi, który spojrzał na dziewczynę: „Daj mi znać, jeśli czegoś potrzebuje”.
Skinąłem głową i zabrałem ją tam, gdzie ustawiliśmy rów dla jakesów. Po wyjściu do łazienki zaprowadziłem ją z powrotem do namiotu. Zajrzałem do wnętrza namiotu na duże, wygodne łóżko. Zmarszczyłam brwi, ale wiedziałam, że lepiej nic nie mówić. Skinąłem głową na łóżko i popchnąłem dziewczynę: „Odpoczywaj”.
Zawahała się przed rozebraniem się i wejściem do namiotu i łóżka. Rozebrałem się przed rozciąganiem i rozpoczęciem wieczornych ćwiczeń. Zanim skończyłem, Trevor już na mnie czekał. Uśmiechnął się, kiedy użyłem szmaty, którą mi rzucił. Było ciemno, gdy powiedział mi, gdzie chce, żebym następnego dnia przeprowadziła zwiad i jak daleko mam się udać. Kiedy skończył, wślizgnąłem się do namiotu i śpiącego futra.
Wiedziałem, że dziewczyna nie śpi, słuchając jej oddechu. Odprężam się, słuchając nocnych dźwięków i zamykam oczy. Obudziłem się, gdy dziewczyna przysunęła się bliżej i położyła głowę na moim ramieniu. Powoli odprężała się, gdy czekałem, aż w końcu rozluźniła się, gdy jej oddech się zmienił i zasnęła. Obudziły mnie kroki na zewnątrz i spojrzałem na dziewczynę, która nie spała i drżała. Przesunąłem się, „czas wstawać”.
Wyszedłem z namiotu i rozejrzałem się w sztucznym świetle poranka. Spojrzałem na dziewczynę, „pakuj pościel, a ja dostanę konia”.
Kiwnęła głową i wróciła do namiotu. Zerknąłem na jednego z pozostałych, gdy zatrzymałem się obok mojego konia. Skinął głową w stronę mojego namiotu. „Śpi?”
Wzruszyłem ramionami: „Trochę. Zajmie jej trochę czasu, zanim nauczy się, że jest osobą.
Poklepał mnie po ramieniu. „Nie jesteś taki zimny, jak chcesz, żeby wszyscy myśleli”.
Patrzyłem, jak prowadził konia w stronę namiotu, zanim założył lekkie siodło. Zaprowadziłem konia z powrotem i zacząłem ładować plecaki. Ostrożnie pokazałem dziewczynie, jak złożyć namiot i spakować go przed załadowaniem na konia. Zaprowadziłem ją do jakesów a potem do umycia przed pójściem do kucharza. Jak zanim napełnił jej talerz przed nałożeniem jedzenia na mój. Odciągnąłem ją na bok i dotknąłem jej talerza. „Jedz”.
Kiwnęła głową i rozejrzała się, połykając jedzenie. Zjadłem i czekałem, a ona polizała swój talerz i westchnęła. Uśmiechnąłem się: „Jak się nazywasz?”
Spojrzała na mnie, a potem spuściła wzrok. „Holly, mistrzu”.
Dotknąłem jej ręki. „Chcę, żebyś poprowadziła naszego konia i poszła za kucharzem”.
Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnąłem się: „Wszystko, co mamy, jest na koniu. Idąc, szukaj prostych, suchych gałęzi, z których, jak widziałeś, robiłem strzały.
Holly skinęła głową, a ja wstałam, biorąc jej talerz. Zaprowadziłem ją do kucharza i wręczyłem mu puste talerze. „To jest Holly. Poprowadzi mojego konia i pójdzie za tobą.
Uśmiechnął się. „Potrzebujesz czegoś, dziewczyno, po prostu mi powiedz”.
Spuściła wzrok i skinęła głową. Poszedłem po łuk i zostawiłem ją z koniem przed wyruszeniem w drogę. Ostrożnie przemknęłam przez las, ale moje myśli były skupione na Holly. Minęło kilka godzin, zanim się zawahałem, zobaczyłem sześciu orków przykucniętych obok martwego jelenia. Widziałem oznaki, że jeleń został tu przyciągnięty i rozejrzałem się. Za nimi był szeroki otwór i unosił się smród rozkładu.
Ostrożnie cofnąłem się i wymknąłem, po czym szybko ruszyłem w stronę kolumny strażników. Prawie wpadłem na czterech orków i tylko upuściłem łuk. Chwyciłem szponiastą rękę, przekręciłem się i obróciłem, by rzucić orka w pozostałych. Dało mi to czas, aby wyciągnąć noże i poderżnąć gardło, gdy rzucił się na mnie. Odsunąłem się na bok i dźgnąłem omdlałego, po czym obróciłem się i wziąłem rękę innego.
Cofnąłem się i odwróciłem, by dźgnąć przez wyciągniętą dłoń. Skręciłem i obróciłem nadgarstek, gdy wślizgnąłem się, by poderżnąć mu gardło. Odwróciłem się i wepchnąłem martwego orka w tego, który wstał, po czym ponownie zrobiłem krok do przodu, by zabić orka trzymającego go za rękę i krzyczącego. Umarł, gdy wbiłem mu nóż w oko i podszedłem do ostatniego szamoczącego się pod martwym orkiem. Wbiłem go w gardło i wyrwałem nóż, po czym cofnąłem się i rozejrzałem.
Ukląkłem, żeby wyczyścić noże, po czym chwyciłem łuk i ruszyłem z powrotem w stronę komandosów. Spotkałem Trevora i innego zwiadowcę kilka minut później i zwolniłem do spaceru, „mamy małe gniazdo orków”.
Trevor uśmiechnął się i odwrócił, czekając, aż tropiciele go dogonią. „Mamy kompanię ludzi księcia Merrala i kolejną grupę elfów, która do nas dołączyła”.
Nieco później uklęknąłem z dowódcami trzech kompanii i powiedziałem im, gdzie jest gniazdo. Poprowadziłem drogę powrotną i zatrzymałem się nagle, gdy tropiciele rozproszyli się i pośliznęli do przodu, a elfy podążały za nimi. Szedłem dalej i razem z Trevorem i innym zwiadowcą użyłem łuku do zabicia orków strzegących wejścia do gniazda. Ludzie księcia ruszyli naprzód, gdy pochodnie stanęły w płomieniach.
Trevor zerknął na mnie. „Skieruj się na zachód. Powinien być szerszy strumień, poczekaj tam na nas.
Rozejrzałem się, po czym skinąłem głową i odszedłem, gdy żołnierze schodzili do dziury w ziemi. Wiedziałem, że będą kłopoty, kiedy zobaczę wodę. Czułem zapach trolla, którego nie powinno tu być. Rozejrzałem się uważnie i sięgnąłem, by powiesić łuk na gałęzi. Zdjąłem kołczan i pozwoliłem mu upaść, zanim podążyłem za zapachem.
Ledwo przeszedłem kilkanaście stóp, kiedy ryknął i zaatakował. Przesunąłem się do przodu i za drzewo, a ogromny troll uderzył w nie. Obróciłem się wokół drzewa, wyciągając noże, skoczyłem i dźgnąłem. Troll ryknął, gdy obaj weszli mu w oczy, a ja wyszarpnąłem je i upadłem. Wylądowałem na nogach i ominąłem zataczającą się bestię.
Ukląkłem, gdy byłem za nim i szybko ciąłem, by podciąć mu prawą nogę. Mój nóż nie był ze stali, inaczej nie miałbym szans. Ledwo wbił się w bestię, ale wszedł wystarczająco głęboko i ryknął i upadł, gdy się odtoczyłem. Ruszyłem ponownie do przodu, gdy toczyło się po ziemi i czekało na moją szansę. Poruszałem się szybko, kiedy nadchodził, i pchnąłem w dół i przez dziurkę w uchu, aby zakopać nóż.
Odsunąłem się i patrzyłem, jak trzęsło się w konwulsjach i umierało. W końcu ruszyłem do przodu i wyciągnąłem nóż. Wyczyściłem je, zanim wróciłem po łuk i kołczan. Kucałem obok szerokiego strumienia, kiedy przybyli Trevor i strażnicy. Odwrócił się, gdy inny zwiadowca wszedł z oszołomioną miną. „Co?”
Zwiadowca spojrzał na mnie, „jest martwy troll”.
Trevor spojrzał na mnie, po czym wrócił do miejsca, z którego przybył zwiadowca. Wstałem i skierowałem się w stronę kolumn wychodzących z lasu. Odnalazłem naszych ludzi i położyłem się obok Holly, gdy szła. Spojrzała na mnie we krwi i spuściła wzrok. Zwiadowcy skręcili na północ i rozbili obóz nad strumieniem. Pomogłem Holly rozbić namiot przed rozebraniem się i wejściem do strumienia, żeby się umyć.
Kiedy byłem czysty, ubrałem się w czyste ubranie i spojrzałem na Holly. Rozejrzałem się, zanim wziąłem ją za rękę i wyprowadziłem z obozu w górę strumienia. Znalazłem osłonięty zakręt i wręczyłem jej pachnące mydło, „umyj się”.
Spuściła wzrok, ale skinęła głową. Patrzyłem, jak się rozbiera i wchodzi do wody. Prawie skończyła, kiedy elf wyszedł zza drzewa. Uśmiechnął się, gdy podszedł do mnie i rozejrzał się, zanim wręczył mi długą koszulę. Uśmiechnąłem się „dziękuję”.
He glanced at Holly, “we collected a few things and the Rangers and the Duke’s soldiers pitched in. I had them leave it at your tent.”
He hesitated, “Silver told us you had killed trolls before but... thank you.”
He turned to walk away and I gestured to Holly. She had been squatting in the stream to hide herself and walked out. I gave her the rag I had brought and she dried off. I handed her the soft green elven shirt and she slipped it on. Back in camp there was a huge pile of things by our tent. I gestured to it as I moved to unpack my lathe, “that is for you. See if you can make a skirt or pants.”
She moved to the pile and before a minute was up was lost in the discovery of new things. I glanced back and smiled before stopping the lathe, “come here and bring the brush.”
She looked down and did as I told her. I turned her and had her sit as I began to brush and untangle her long hair. A few minutes later she sighed and I looked at her before continuing, “we try to wash as often as we can. I will show you how to braid your hair to kept it out of your way.”
She nodded and I touched her cheek, “I want you to start exercising with me too. You need to learn how to fight.”
She looked at me quickly as I went back to brushing her hair, “I will make you a lighter bow so you can learn that too.”
When the cook sounded the dinner bell I was back to working on my lathe. Holly’s hair was braided and she stood, “I will bring.”
I looked at her before nodding, “thank you.”
Trevor followed her back and waited as she knelt and handed me a plate. I smiled and reached out to exchange mine for hers since it held less. I glanced at Trevor as he squatted down, “where do I scout tomorrow?”
Uśmiechnął. “You earned a bonus for the troll. We cross the stream and head due west to another stream. I was told there used to be an old tower, we will link up there.”
I nodded and he glanced at Holly, “the cook wanted to know if she would like to help him.”
I glanced at Holly as she wolfed down the food, “Not yet.”
He nodded and stood before walking to another scout. After eating I let her take the plates back and cleaned up. I had several new arrows and added them to my quiver. Holly walked back and I stripped to my breaches. I had her keep her shirt as I began to show her how to stretch. I ignored the elves and the few scouts that suddenly joined us, including Trevor.
Holly was nervous but followed and did what I did. After stretching I began my exercises only slower then normal. I smiled when Holly relaxed and seemed to slip into the smooth flow echoing my movements. Slowly my dance quickened but she continued to follow and echo what I did. What I stopped and began stretching she grinned almost to herself.
It was dark when I grabbed a rag and led her to the river. I stripped and pulled her shirt off as she trembled. I pulled her into the cool water and started washing the sweat off, a moment later she copied me. She slept soundly beside me but had an angel’s smile on her face. I woke to the tap against my tent and nudged Holly, “time to wake.”
She shifted and sat up as I slipped out and dressed. After she was dressed I helped her pack up the tent and all her new belongings. After we saddled the horse I led her to the cook. It was still dark as we ate and I quietly told her what to do. I slipped across the stream in the dark with several other scouts. As they drifted into the darkness I headed west.
There were a lot of signs of others moving through the area so I moved slower. When I reached the other stream there were dark elves all around. I silently moved through them to the tower and the war camp around it. There was easily a hundred elves here, I slipped back and away. I moved swiftly back towards the column and stopped when I was about halfway.
I glanced around and nocked an arrow at the slight sounds moving towards me. The three dark elves were trotting when I saw them. I took one through the chest and nocked a second arrow. I released the string as the other two rushed me and killed another before tossing my bow into a bush. I pulled my knives and slid to the side at the last moment.
The rushing elf tried to slash me but I was on the wrong side of his body. He spun as I moved in and slashed with one knife and pulled it back as he reacted. I stabbed at his blocking knife and took it behind the wrist before twisting my hand down with the blade up. He screamed and tried to strike with a second knife as I sild in. I reached over his arm and cut his throat before slipping back.
As he went to his knees I moved back and glanced around. I waited and then stripped him of his bow and knives before doing the same to the other two. I started moving when I finished and at noon I found the column. I nodded to one of the other scouts before telling Trevor what I had found. He gestured to bring up the three commanders and I knelt to draw a map of the tower and the elves camped there.
The elves spread out and moved forward as we started moving again. I gave Holly the bows and knives to put on the horse before slipping ahead to keep scouting and waited when I came to the dark elf camp. I slipped into camp silently and made my way to the tower. I entered the old deserted tower and climbed the stone stairs. I came out on top and knelt before glancing between crenels. I knew our small army was close when two elves ran into camp and straight to the leaders tent.
I had to give the army time to spread out and attack. I lifted my bow and took one of the two elves when they slowed to a walk. As the camp froze I killed the other one and then I began shooting into the elves as they yelled and rushed the tower. I heard them when they entered the tower but continued to shoot until the last second. I set my bow aside and pulled my knifes as I moved to the stairs.
The timing was perfect, the whole camp was attacking me in the tower when the rangers and the duke’s army attacked with elves raining arrows ahead of them. The ones in the tower stopped before spinning and rushing back down the stairs. I went back to using my bow until I ran out. I slipped it over my shoulder and walked down the stairs and out into the fight that was mostly over.
I went straight to the dark elven leader’s tent and the two horses. I saddled them and started collecting clothing and other items he had. I went to retrieve the heads from the arrows I had used and scattered through the camp was several more bows. I collected them as well as any of the silvery knives, I even found several elven swords.
I had two full packs on the horses when I found Holly with the cook. She glanced at the new horses and smiled, “we heard the fighting. Cook said not to worry because you were the best.”
I glanced at the cook and he grinned. I nodded and turned, “these are ours now, put them with the others.”
She nodded and led the horses back along the line of pack horses. I glanced at the cook, “where are we setting up camp?”
He nodded upstream, “Trevor said to find a place away from the battlefield.”
I started leading him and the pack train around the celebrating men. We set up camp between the stream and another smaller one that came out of the forest to the north. Holly had collected a lot of straight branches and set up my lathe as soon as the tent was up. Trevor walked towards me with a huge grin, “nice work Hunter.”
I nodded and he squatted down across from me, “we had word from the other columns on each side of us. They have been running into a lot more Orcs and goblins.”
I glanced at him, “these dark ones came from the west.”
He nodded, “I saw the trail they left. I want you to scout their trail tomorrow. There is a spring to the west with white boulders ringing it. The whole army plans to meet there before splitting up again.”
I nodded again, “I will drop marker stones and kill any watchers.”
He grinned, “save a few for us?”
I smiled and turned back to putting more arrows together. A little later I went through all the bows and pulled out one with a lighter pull. I measured Holly’s pull and cut a few arrows and had her start practicing. Our exercise that evening was with several of the scouts and rangers. I had to take Holly away from the camp to let her wash before calling it a night.
She snuggled against me and caressed my chest as I lay back, “thank you Hunter.”
I glanced at her, “for what?”
She shifted and seemed to smile, “for being you.”
I caressed her shoulder, “sleep, tomorrow might be a long day.”
I woke to the touch on my tent and shook Holly before moving out of the tent. An elf squatted and grinned, “a large party of orcs come this way.”
I nodded, “how long?”
He tilted his head, “maybe a half mark.”
I nodded and turned to pull out my clothes. I dressed and looked at Holly as she dressed, “remember the exercises. Go to the horses and stay with them.”
She nodded and walked across towards the picket line as men began to gather. I left my bow and quiver as I walked into the night. The orcs yelled and screamed as they attacked from the northwest. I was beyond the camp and moved into them as they rushed the camp and elves and other scouts suddenly appeared to attack with me.
It was chaos as I slipped into them and sliced throats or ripped across stomachs. The huge semi armored troll that suddenly appeared had the others falling back. I did not and slid under a swinging club and around behind it. I leaped and grabbed a shoulder as I stabbed the blade in my other hand straight through the ear and into its brain.
I dropped and rolled before pulling my other knife and cutting an orc’s throat. The troll was down convulsing as I moved towards it and yanked my knife out of his head. The orcs were suddenly running away so I walked calmly towards camp. Two elves appeared and Silver grinned, “you still have the touch Hunter.”
I shrugged as I continued to walk, “I did not see the dark elf that was directing them.”
He grinned, “we did.”
I smiled and glanced back, “see you tomorrow.”
I found Holly by the picket line with the cook and a dozen dead orcs. The cook grinned, “our girl sure learns quickly.”
I smiled and pulled her away and to the deeper stream. I undressed and she hesitated before doing the same. I walked into the water and started washing and she joined me. After we walked out she smiled, “I was very afraid Hunter.”
I nodded, “but you did not run or freeze up.”
I carried our clothes to the tent and she sighed as I pulled out a rag and handed it to her, “you did very good.”
She smiled, “Cook said I am a demon.”
I laughed and dried myself before relaxing beside the tent, “tomorrow I want you to practice with the bow while you walk.”
She nodded and leaned against me, “when will you take me?”
I glanced at her, “You must be the one to ask and take me.”
Holly looked at me before smiling as she turned to crawl into the tent, “Come into the tent?”
When I helped Holly pack up she had a soft smile on her face. I slipped across the stream as the sun began to rise. I moved carefully as I read the many signs of passing foul ones. Every few minutes I dropped a marker stone so Trevor could follow easily. It was a few hours before I hesitated and tilted my head to listen. I silently moved into some tall brush and a minute later two dark elves appeared.
They glanced around before starting to walk again. My first arrow took the leader in the chest and the second took the other as he turned and ran. I moved to them and made sure they were dead before pulling their bodies into the bushes. I took their bows and knives before moving on. Barely a half hour later I paused behind a tree. I waited for several minutes before the elf appeared and stalked towards me.
When he moved around the tree I was above him. He glanced around and then up just as I dropped. My knife went into his throat and I ripped it out as I rolled away. I stripped him and pulled his twitching body into some bushes before continuing. Five times I killed dark elves before I reached the spring. The ring of white stones had been moved and a large domed building stood beside it.
Around the spring was a huge camp of dark elves. I quietly moved away and headed back down my trail. It was a couple of hours before I met up with the elves leading the rangers. The other parts of the army had joined us so the columns were wide. I squatted with Trevor and the other commanders and drew a map of the spring and the dark elven camp.
Several of the other scouts listened as Holly slipped up to take the bows and knives I had collected. We spread out with the scouts leading and moved towards the spring. It was a couple of hours before sunset when the army charged into the camp. The scouts headed straight for the dome building, the rest of the army swept through the camp. I used my bow as I slipped past dark elves and slowed only to kill or dodge.
I was the first through the wide door and hesitated at the angry roar of trolls. They were in a tall enclosure but still held clubs and I tossed my bow and quiver against the dome wall. I shook my head and gestured the others to each side before running towards a thick tree trunk that was one of the posts. I climbed the post and the trolls were still roaring.
Some were following along the sides of the enclosure as men fought with the few dark elves. I pulled both knives and leaped onto the back and shoulders of one troll. I brought a knife around through its ear before yanking it out and dropping. I rolled away from a club before coming to my feet and leaping. I stepped on a trolls arm as it swept its club sideways and stabbed through its eye.
I flipped backward as I yanked the knife free. I landed in a crouch and dove aside as a troll lumbered towards me and turned to take a couple of steps to slice across its ankle and cut the tendon. I rolled backwards and came to my feet to leap in and up to the chest of a troll as I brought a knife stabbing through its eye. I dropped and spun as it fell back.
I took a couple of running steps before leaping onto a troll’s back that was reaching through the enclosure fence. I stabbed through its ear and dropped as it stiffened. I killed twelve trolls before I walked towards the enclosure fence and climbed out. The few scouts still in the building grinned as I climbed out. I glanced back towards the center where a troll lay on a thick wooden door in the ground.
I dropped down outside and picked up my bow and quiver. I walked out and glanced around realizing my fight had not really taken that long. A full battle still rage and I glanced through men and elves to see a small group of dark elves. One was shouting orders and waving a silver sword and the others were protecting him. I fitted an arrow and pulled the string back to aim before releasing just as the elf’s eyes locked with mine.
My arrow slammed into his throat and he fell back as I pulled another arrow. One right after another I killed the dark elves. When I was completely out of arrow I headed towards where the leader had fallen. The dark elven army was trying to run but men and elves pressed them. When I reached the elf I glanced around and knelt. I looked at him carefully as I remembered certain tales.
I took a fancy ring from his right hand, a ruby pendant from his neck, twin bracers with thin blood daggers, diamond studded silver fighting knives and the silver gem encrusted sword. I moved around and collected knives and bows from his guards. I shook my head at the dead slaves when I went into the tent that was like mine but much larger.
I stripped it and dropped the tent before folding it up. The army had turned from fighting and let the dark elves run. I went to the rope corral and caught the twelve horses. I saddled them and began putting everything on the horses. I started towards where our supply trains were supposed to be and along the way picked up a few bows and knives.
I found the cook with Holly beside him and handed her the lead rope, “these are ours.”
She nodded as I turned to look before heading towards Trevor who was speaking to several scouts. I touched his shoulder, “you need to come with me and we will need several men.”
He looked at me and then around the huge camp, “now?”
I nodded, “I need help moving a dead troll.”
He grinned, “that was something the army will talk about for years.”
I glanced at the other scouts, “there was a door in the ground.”
They grinned as we turned to walk towards the dome. We cut the leather holding the cross pieces on the enclosure before walking into the stinking pen. I grabbed the troll’s foot as Trevor took the other. We pulled and the others came to help pull the huge beast back and off the door. There was a thick metal ring in the door and I gestured to one of the scouts, “use a cross piece and do not stand to close.”
It was a good thing I warned them. The men slid the pole through the ring and squatted before lifting and throwing the door back. There was hissing as several vipers slithered out and men backed away. I moved carefully and used another pole to pin a head before bending and slicing it off. The others laughed and began a game to see who killed the most.
Inside the hole the door had covered was a large chest. After all the vipers were killed we used two poles to pry it up and then lift it. It took four men to lift it completely out of the hole. Trevor moved around it carefully before opening it. We stared at the chest filled with gold coins before looking at each other. Trevor grinned and closed the lid, “right, get this back to our area and we will do a company split tonight.”
I helped carry the chest and called to an elf walking from the supply trains, “tell Silver, Hunter Silvan needs words!”
The elf glanced at me as he walked passed and smiled as he nodded. We set the heavy chest down by the supply wagon. The men glanced at each other but I headed towards Holly, “I will watch it if you bring something back for Holly.”
They laughed and spun to walk back towards the destroyed camp. Holly had our tent up with all the horses on a picket line behind the tent. She even had the lathe set up in front with everything from the horses lined up on the other side. She stopped me with a frown and started stripping me and setting my weapons aside. She finally pointed to the lathe, “sit.”
I smiled and did as she told me. She grabbed my collapsible bucket and walked towards small creek that was not far. When she returned she knelt and picked up a rag and began to wash me, “no river or stream here.”
I nodded and let her clean the th